poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 1



3 lata później .
Samotna. Taka się czuję. Mimo iż mam przy sobie Mika, to dalej nie mam z kim rozmawiać. Nikt mnie nie rozumie. Nikt nie chce zrozumieć. Minęły trzy lata odkąd dowiedziałam się że mam nadnaturalną moc. W międzyczasie wydoroślałam i osiągnęłam pełnoletność. Umiem już na tyle wytrzymać ból by przenieść się kilka lat wstecz, co mnie bardzo uszczęśliwia. Mogę wskrzesić Liz Taylor, Whitney Houston no i oczywiście Michaela – moją nadzieję na lepsze jutro. Dziś jest ten najważniejszy dzień. Dzień mojej podróży. Podróży bez powrotu. Mam bilet w jedną stronę. To że przenoszę się do roku w którym jeszcze nie było mnie na świecie, może wiązać się z pewnymi powikłaniami ale jestem gotowa na stawianie się przeciwnościom losu.  Jestem zdeterminowana. Właśnie idę do sklepu z odzieżą. Swoją drogą jest to butik który prowadzi moje wujostwo.
-Cześć ciociu.
-Hej słonko. –Przytuliła mnie do siebie a moja twarz zanurzyła się w jej bujnych blond włosach. – Czego ci potrzeba?
-Właściwie to potrzebuję czegoś „Wow” Na przykład tą neonową żółtą ramoneskę, do tego te szpilki w tym samym kolorze i tę sukienkę w skośne pasy. Możesz już je zapakować. O i ten kapelusz! – Moja chrzestna lubiła go nazywać „Majkelowskim”.
-Idziesz na jakąś randkę czy co? - Zaśmiała się na co ja popukałam się ręką w głowę.
-Nie! To coś poważniejszego!
-Oświadczyny ? – Teraz obie się śmiałyśmy . –No dobrze daję ci spokój. Należy się 280 złoty.
-Na pewno się nie pomyliłaś? Same kurtka i buty kosztowały z 220, a sukienka nie kosztowała mniej niż 60 złoty.
-Ten kapelusz i tak miał być dla ciebie w prezencie.- Zapłaciłam, podziękowałam i ruszyłam do mieszkania. Nikogo nie było. Mam chyba szczęście albo to po prostu cisza przed burzą.
Przebrałam się, zabrałam moją dużą czarną torbę w której miałam najważniejsze rzeczy takie jak szczotkę, szczoteczkę do zębów, telefon i mój notes. Byłam gotowa. Spojrzałam na nasze zdjęcie rodzinne.
-Żegnajcie – Powiedziałam z uśmiechem, ale i tak oczy zaczęły mi łzawić więc założyłam okulary przeciwsłoneczne.- Każdy ma w życiu jakiś cel. To właśnie moja misja.
Sprawdziłam czy na pewno wszystko wzięłam i ruszyłam do parku. Długie, kręte alejki o tej porze nie były zatłoczone więc mogłam spokojnie w ciszy przemyśleć to jeszcze raz. Usiadłam na małej drewnianej ławce. Mogę uratować kilka istnień ale czy będę szczęśliwa bez mojej rodziny? Raz się żyje. Chociaż w przypadku paru osób to pojęcie nie jest poprawne. Gdybym nie miała mocy cofania czasu, pewnie bym próbowała popełnić samobójstwo albo miałabym depresję. Więc zrobię to.
„Posłuchaj mnie uważnie! Wiem że nie przenosiłaś nie do innej lokacji podczas treningów ale dasz sobie radę. Gdy będziesz już w 1990 roku pomyśl że chcesz się przenieść do LA. ok?”
-No jasne – wstałam i wyciągnęłam rękę do przodu. A więc teraz czas się cofnąć. Przed oczami powoli przeleciało mi moje życie. – Proszę zapamiętajcie że was kocham.
Miałam w głowie tylko trzy słowa 1990, Los Angeles, Michael. Gdy już byłam w upragnionym roku głowa zaczęła mi dziwnie pulsować a z nosa popłynęła mi krew. No pięknie! Powoli krwawienie ustało, a ja przeniosłam się do wskazanego przez mojego mentora Miasta. Zobaczyłam Mika który wchodził  na limuzynę.
-Nadchodzę. – szepnęłam. „Niech czas już płynie”. Nagle usłyszałam piski jakiś dziewczyn. No tak Fanki Króla Popu. Och… jak ja chciałam być w tym tłumie w 2009! To było moje marzenie. Gdy Michael wspiął się na samochód pomachałam do niego. Wyglądał na zmieszanego. Czy on mnie nie pamięta? Powoli ukucnął i mówił coś do swoich ochroniarzy. Po chwili dwaj „Goryle” byli już przy mnie. Mówili że „ich pracodawca kazał mnie tam przyprowadzić”. Czyli on jednak mnie pamięta.  Szliśmy w tłumie kobiet w różnym wieku które nie mogły tego przeboleć że idę bezproblemowo z jego ochroniarzami. Gdy byliśmy przed autem Mike podał mi dłoń dziwnie się uśmiechając. Zdjęłam więc szpilki i trzymając je w dłoni wlazłam na limuzynę. On mnie przyciągnął do siebie łącząc nas w namiętnym pocałunku. Zarzuciłam ręce na jego szyję a on oplótł mnie ramionami w talii. Dzikie piski fanek się pogłośniły a Paparazzi zaczęli robić nam zdjęcia. „Musze jutro kupić gazetę, albo kilka. Ciekawe co wymyślą”. Gdy rozdzieliliśmy nasze usta na mojej twarzy pojawił się wielki banan.
-Takiego rodzaju powitania to ja lubię. –zachichotaliśmy. Popatrzyłam na wianuszek który nas otaczał. Ochroniarze, Fani i Paparazzi. No to nieźle.- Możemy już zejść?
-No jasne – Usiadł na dachu po czym zeskoczył. Po krótkim czasie rozwarł ramiona w które skoczyłam . Oboje byliśmy bardzo szczęśliwi.– Dziękuję.
-Na moim miejscu zrobiłbyś to samo. – Pierwszy raz czułam się onieśmielona. Na moich polikach widniały wyraźne rumieńce. Wsiedliśmy do samochodu. – Możemy już o tym nie mówić? Wolałabym porozmawiać o tym co zaszło przed chwilą.
-Ohhh…-Przygryzł wargę co wtedy wydało mi się cholernie seksowne- ehhh…
-Nie przejmuj się. Szczerze to mnie w tym wyprzedziłeś… Ale pomyśl jaką pożywkę daliśmy tym wszystkim magazynom. – On tylko się uśmiechnął.
-To nie jest teraz ważne. A i od dzisiaj mieszkasz ze mną. Bo mam rozumieć że nie masz jeszcze mieszkania?- zaśmiał się – A i trzeba pojechać do jakiegoś sklepu kupić ci kilka fajnych ubrań.
-Mike, ja nie chcę być pasożytem. Jak tylko dorwę jakąś prace to ci się odwdzięczę.
-Ale ja jestem ci to winien. A jeśli na serio chcesz mieć pracę to idź na casting mam znajomego który pracuje dla magazynu mody, jest fotografem. Masz predyspozycje do zastania modelką.- Popatrzył na moje nogi a ja poczułam motylki w brzuchu. Mimo iż czułam się nieswojo to nadal myślałam trzeźwo więc po mojej głowie kołatały się słowa „A ten tylko o jednym” – Mogłabyś być też piosenkarką. Masz piękny głos i widziałem jak piszesz swoje własne utwory więc możemy cię wypromować.– szepnął mi do ucha
- Jestem za .-chyba odpowiedziałam za szybko bo się zarumienił. Co mogłam zrobić? Uśmiechnęłam się i delikatnie go pocałowałam w policzek. On oparł się o drzwi jakby w zamyśleniu. Powoli w dół zjechała szyba . Michael się przestraszył bo już po chwili były zadawane pytania takie jak „Co nas łączy?” czy  „Od kiedy jesteśmy razem?”. Szybko zasunął okno.
-A więc co nas łączy?- zagaił na co zdjęłam okulary.
-To – Po sekundzie już siedziałam na kolanach Mika i całowałam jego usta . Jego ręce powędrowały na moje pośladki a moje spoczywały na jego klatce piersiowej. Kurcze blade! Chyba za bardzo się angażuję i ogólnie jestem za bardzo na niego napalona … odgarnęłam grzywkę. – Od dzisiaj jestem Alexandra Ostrowska, ok? Nie chcę żeby moja rodzina się domyśliła chociaż nie należą do najbardziej spostrzegawczych.- Przez chwilę nie odpowiadał co mnie zmartwiło.
-Scott? Czy mógłbyś podjechać do jakiegoś centrum handlowego? Musimy zrobić z Alex zakupy.– uśmiechnął się
-No jasne szefie. Tylko że pierw muszę ich zgubić. –Wskazał kciukiem na tył samochodu. Domyśliłam się że chodzi o fanów. Resztę czasu spędziliśmy głównie na żartowaniu. Pod koniec wycieczki Michael założył maskę i okulary przeciwsłoneczne . Nadal wyglądał strasznie pociągająco. Gdy otworzył drzwi złapał mnie za rękę. Szliśmy w stronę masywnego budynku w kolorach szarości.  Mike ciągał mnie za sobą po różnych sklepach. Najpierw z ubraniami gdzie kupił mi chyba każdy ciuch  w moim rozmiarze. Potem z butami gdzie była podobna sytuacja a na końcu zaprowadził mnie do drogerii, gdzie z własnej woli zrobiłam zakupy. Odwiedziliśmy też bieliźniany ale to długa historia. Byłam mu nieziemsko wdzięczna ale podobno sobie zasłużyłam. Dziwne wydało mi się to że nikt go nie rozpoznał. Może to dla tego że był ze mną?  Wkrótce potem byliśmy w drodze do domu Michaela. Gdy dojechaliśmy  oprowadził mnie i kazał wybrać sypialnię.
-Wybieram twoją. – Uśmiechnęliśmy się.
-Szybka jesteś. – „Szybka będę jak cię  jeszcze dzisiaj przelecę”- pomyślałam. Zaraz potem karcąc się w myślach. Mój kochany Boże o czym ja myślę!
-Coś ci nie pasuje?- Spytałam z diabelskim uśmiechem głaszcząc go po policzku.
-Nie! Mi tam ten układ pasuje. –Wnerwiłam się bo patrzył na moje piersi. „Niech się chłopak napatrzy” Nagle wpadłam na genialny pomysł . Zaczęłam go czule całować na co on podniósł mnie i pobiegł do swojej sypialni. Rzucił mnie na łóżko. „Czyli jednak jestem szybka”. Zamknął drzwi żeby nikt nam nie przeszkadzał.
-Panie Jackson nie poznaję pana!- Tyle zdążyłam wydyszeć zanim powróciliśmy do wcześniejszej czynności, dołączając do tego rozbieranie się nawzajem. Po godzinie (sami wiecie czego i nie ma się co w to zagłębiać…) usnęliśmy wtuleni w siebie.
~~~ 
Przepraszam, przepraszam, przepraszam! To co napisałam może ma jakiś skład ale no kurde Michael jest nie grzeczny i wymknął mi się z pod kontroli. Jak pisałam koniec to mi się płakać chciało z własnej głupoty. Ożywiłam pięćdziesięciolatka aby robił to ze mną! Znaczy się z Alexandrą xD. Nie panuję nad sobą bo po prostu jestem nie wyżyta. Następna notka 4.10.2015 (tak dokładnie że cho, cho!) gdyż, ponieważ, dlatego że mam ją napisaną pół na pół bo nie ma ona składni ale ma fabułę. Co do miniaturek zamiast moich zdjęć które będą się od czasu do czasu pojawiać będą się pojawiać zdjęcia z internetu. Zdjęcie z przedstawienia postaci to ja (Alex) w roku 2009 gdy ona/ja ( zdaję sobie z tego sprawę że nie umiem tłumaczyć a historia jest zagmatwana) miałyśmy 14 lat xD. Teraz moją rolę zagra pewna piosenkarka ale to już tajemnica. Mam nadzieję że chociaż 1/3 tego co napisałam rozumiecie. Pozdrawiam, zakręcona Mary Louise :D

czwartek, 17 września 2015

Prolog

Prolog
Już tak mało zostało czasu do koncertu mojego idola. Tak bardzo się cieszę że go w końcu zobaczę. „nie zobaczysz”. Usłyszałam w głowie głos Michaela. Obróciłam się. Nikogo nie było. Nagle do mojego pokoju wpadła mama. Jak zawsze roztrzepana. Od kiedy pamiętam taka była zawsze odkładała wszystko na ostatnią chwilę i zapominała o niektórych rzeczach.
-Marysia … musisz coś zobaczyć- była zdenerwowana co wyrażało szybkie mówienie i jej wyraz twarzy.
-Spokojnie– zaczęłam się śmiać lecz ona nadal wydawała się zmartwiona. Szarpnęła mnie za rękę prowadząc do salonu. Pokój był bardzo przytulny. Sofa z dwoma fotelami w jasnym beżu umieszczone były w rogu pomieszczenia razem ze stolikiem do kawy w kolorze mahoniu. Na przeciwległej ścianie stał regał w tych samych barwach co stolik. W luce przeznaczonej na książki wstawiony był telewizor. Moją uwagę przyciągnęła karetka pogotowia pokazana na jego ekranie. Nagle pojawiła się kobieta z burzą loków na głowie wyglądała na przygnębioną.
-Król Popu odszedł – to były jedyne słowa jakie wyłapałam z jej całej paplaniny. Byłam w szoku, nie mogłam nic powiedzieć ani się ruszyć. Stałam tak chwilę czując pustkę w moim sercu lecz  słyszałam Mj’a mówiącego „nic się nie stało, to da się naprawić”. Niby jak? Łzy mimowolnie spłynęły po moich policzkach. Straciłam grunt pod nogami, upadłam na miękki brązowy dywan i zaczęłam szlochać. Skuliłam się w kłębek, odcięłam się od zewnętrznego świata. Wychowywałam się na jego piosenkach. Był osobą najbliższą mojemu sercu zaraz po moich rodzicach. Czemu tak dobre osoby odchodzą tak szybko? Zebrałam się w sobie. Podniosłam się z podłogi ocierając łzy. Pobiegłam do łazienki szybko się w niej zamykając. Wyjęłam z szafki żyletkę. „Nie rób tego”. Wypadła mi z ręki.
-Nie dość że cię straciłam to jeszcze słyszę jakiś głosy.- Wyszeptałam ostatkami sił.
„Wszystko będzie okej. Uspokój się. To da się naprawić”
-Tego się nie da odwrócić. Boże.  Ja gadam do siebie. Chyba najwyższy czas ze sobą skończyć.– mówiłam patrząc na ostre narzędzie.
„Nic nie będziesz kończyć! A zwłaszcza swojego życia. Jesteś piękną, mądrą, utalentowaną młodą dziewczyną. Możesz to cofnąć. Tylko naucz się zapanować nad swoją mocą”
-O czym ty  pieprzysz? Jaką mocą? Mam moc cofania czasu?– Tak … jestem szurnięta ! Gadam do powietrza.
„Yhmmm…Możemy mnie jeszcze „ożywić” ale na razie mi się nie śpieszy. Wyciągnij rękę do przodu i pomyśl o momencie w którym zawołała cię twoja mama.”–Rozkazał. Powoli podniosłam dłoń i wykonałam jego nakaz. Nagle zabolała mnie głowa. Moją czaszkę przeszywał tak mocny ból że myślałam że zaraz wybuchnie. Nagle stałam się duchem. Ulżyło mi. Czas się zatrzymał. Otworzyłam drzwi. Moim celem była moja sypialnia. „Niech czas już płynie” –pomyślałam. Cały obraz się na sekundę rozmazał a ból w moich skroniach powrócił.
„Jesteś silna. Jak na pierwszy raz myślę że było spoko.”
-Tylko spoko ?!?- Uraził mnie tym bo to mnie bardzo dużo kosztowało.
„No tak … żeby mnie ożywić będziesz musiała cofnąć się jakieś 20 lat wstecz. Na razie się tym nie martw. Uśmiechnij się bo zmierza tu twoja matka.”– Na samą myśl jaki ból przejdę mina mi zrzedła.  No ale nic, muszę upozorować to że wszystko jest ok.
- Marysia … musisz coś zobaczyć - Déjà vu!
-Mamo … ja już wiem że on odszedł … Gdy wchodzisz do ogrodu pełnego róż którą wybierzesz?
-Tą najpiękniejszą. – odpowiedziała bez wahania.
-Dokładnie tak samo postępuje Bóg- uśmiechnęłam się przez łzy.
-Och kochanie … tak mi przykro.– wtuliłam się w jej szyję wdychając woń jej perfum.- Jak się czujesz?
-Fatalnie-nawet nie starałam się powstrzymać słonego płynu wydzielanego przez moje oczy.
-W jakim sensie?
-W każdym sensie. A teraz przepraszam bo mi niedobrze.- wyszłam z pokoju kierując się do łazienki. Nachyliłam się nad muszlą klozetową i zwymiotowałam krwią .
„Skutek uboczny… Ehhh… Wyliżesz się, zobaczysz wszystko będzie dobrze. Ładnie mówiłaś”-Naprawdę miło było słyszeć jego delikatny głos.
-Dzięki.

Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z podróżami w czasie.
~~~
No więc to jest prolog do opowiadania unbreakable love story". Mam nadzieję że nie jest tragicznie. xD No ale potem będzie tylko gorzej... Myślę że pomysł jest dość oryginalny i że moje umiejętności was zadowolą :) Pierwszy rozdział pojawi się już w następnym tygodniu bo został napisany przed czasem ale i tak będę wam dozować opowiadanie jak kolwiek by to nie brzmiało.

Postacie ♥

Postacie



Mary Nowak / Alexandra Ostrowska (1994)


Michael Jackson (1958-2009)